Hamburg, morze wattowe

Jeszcze poniedziałkowej nocy dotarliśmy do Hamburga i zaparkowaliśmy na darmowym parkingu w dzielnicy biurowej blisko centrum (N 53.561452°, E 9.993125°). Miejsca tutaj można znaleźć niemal wyłącznie późnym popołudniem i nocą – od rana pracownicy pobliskich biur zajmują każdy możliwy skrawek terenu. Do Hamburga przyjechaliśmy głównie w celu obejrzenia Miniatur Wunderland (https://www.miniatur-wunderland.de/) – gigantycznej makiety kolejowej. Na dwóch piętrach można tutaj obejrzeć misternie przygotowane makiety różnych zakątków świata, włącznie z lotniskiem na którym startują i lądują samoloty czy wybuchającym regularnie wulkanem. Co jakiś czas oświetlenie zmienia się – nastaje wieczór i noc, domy i ulice rozświetlają się, klimat zmienia się diametralnie. Później szybki poranek i znowu paręnaście minut „dnia”. Wizyta tutaj to gratka nie tylko dla dzieci. Warto odpowiednio wcześniej zajrzeć na stronę internetową – godziny otwarcia są różne w rózne dni, szczególnie w wakacje atrakcja otwiera się wcześniej i zamyka później. Jeśli tylko macie taką możliwość, dobrze jest zakupić bilety przez Internet i mieć na telefonie. Oszczędza to stania w kolejkach do kasy. My byliśmy na miejscu już o 7:30 a chwilę po ósmej do wejścia była już kolejka chętnych. Na wizytę warto zaplanować dobre kilka godzin.

Hamburg to miasto portowe, poprzecinane siecią kanałów, doków i mostów. My zdecydowaliśmy się na krótką (godzinną) wycieczkę barkasem po tutejszych drogach wodnych. To możliwość szybkiego zwiedzenia i obejrzenia głównych atrakcji. Hamburska filharmonia, stare spichrze, śluzy – co tylko da się opłynąć niewielką łodzią. Możliwe jest też zwiedzanie szybkimi łodziami motorowymi (http://www.rib-piraten.de/en/) natomiast wymaga to wcześniejszej rezerwacji i kosztuje sporo więcej.

W drodze do kampera odwiedziliśmy jeszcze spory plac zabaw w Tiergarten (N 53.560666°, E 9.982163°) – warto mieć coś na przebranie bo atrakcje obejmują także wodę. Obok znajduje się także ogród japoński i ogród różany.

Na wieczór przenieśliśmy się w pobliże Duńskiej granicy. Chcieliśmy stanąć w małym darmowym kamperparku (N 54.79686°, E 8.660493°) ale okazało się że nie ma tam miejsc. Na szczęście można było przenocować na parkingu nieopodal. Wybraliśmy to miejsce ze względu na morze wattowe – akwen którego przybrzeżną część stanowią osuchy (watty) które są odsłaniane podczas odpływu. My trafiliśmy na początek odpływu, więc zdążyliśmy jeszcze wykąpać się zanim woda zanadto opadła. Już parę godzin później można było co najwyżej brodzić w błocie.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.