Dolina Dunaju – Austria rowerowo
Środa 18.06 – około 21:00 wyjeżdżamy z Krakowa. Po raz pierwszy na bagażniku rowerowym zapięte trzy rowery (więcej się nie mieści) – czwarty jedzie w bagażniku czyli w miejscu dolnego łóżka piętrowego – miejsc sypialnych jest i tak wystarczająco dużo, nawet jeśli na niektórych noclegach mieli byśmy rower w bagażniku. Załoga tym razem męska – we czterech wybraliśmy się z sąsiadami zobaczyć Naddunajską Trasę Rowerową na odcinku austriackim. Gdzie dokładnie się skierujemy jest jeszcze w trakcie ustaleń – na razie jedziemy w stronę Spitz a dokładniej do Muhldorf który leży kilka kilometrów w górę od Spitz. Droga przez Czechy upływa spokojnie, Wiedeń omijamy autostradami od północy i już za chwilę jedziemy drogami wzdłuż Dunaju… W okolicach Krems trafiamy na objazdy – jedziemy pięknymi wąskimi dróżkami między wsiami a winnicami – szkoda że jest środek nocy, nie bardzo da się zobaczyć coś więcej niż wąski pas w świetle reflektorów… Może wrócimy tutaj w kolejnych dniach…
Czwartek 19.06 – nad ranem (tuż przed czwartą rano) dojeżdżamy do Muhldorf. W samym mieście nie bardzo jest gdzie zaparkować ale widać drogowskaz do kościoła – a przy kościele znajduje się kawałek miejsca. Idziemy spać i przez otwarte okna słyszymy dźwięki orkiestry dętej – tyle tylko że jest czwarta rano – kto normalny o tej porze ćwiczy? Jakoś udaje nam się usnąć – do siódmej rano mamy spokój. Tuż po siódmej orkiestra zjawia się pod naszymi oknami – jest tutaj pierwszy ołtarz dzisiejszej procesji Bożego Ciała. Grają skoczną lokalną melodię i powoli oddalają się w kierunku Muhldorf. Chcąc nie chcąc zabieramy się za śniadanie, montujemy rowery i trzy osoby udają się na trasę w kierunku Grein. Ja zostaję jeszcze chwilę, w sam raz żeby zaglądnąć na poranną mszę i zobaczyć fragment procesji. Później zbieram manatki i także zjeżdżam w dół przez malownicze wsie leżące w górach nad Dunajem.
Spotykamy się na kempingu w Grein – na sporym terenie w nad Dunajem jest miejsce na kilkadziesiąt kamperów i przyczep a także duża część wydzielona specjalnie dla podróżujących z namiotami – głównie rowerzystów pokonujących trasę naddunajską. Chwila odpoczynku dla ekipy która górami przejechała już ponad sześćdziesiąt kilometrów, szybki obiad w mieście i ruszamy na krótką wycieczkę w górę Dunaju – w kierunku Wallsee. Na zachód jedziemy południowym brzegiem rzeki, zaglądamy na rynek do Wallsee i przez teren elektrowni wodnej przeprawiamy się na północny brzeg, którym wracamy do Grein. W sumie około czterdziestu kilometrów jazdy – droga bardzo spokojna, niemal płaska i w związku z tym momentami raczej nudna. Ciekawie prezentują się mijane po drodze wały i przejazdy w wałach – betonowe grodzie o wysokości około trzech metrów mają zaznaczony stan wody z lutego 2012 roku – niemal przy samym szczycie – widać że niewiele brakowało…
Po powrocie szukamy inspiracji na kolejne dni – jeżdżenie wzdłuż Dunaju jest w sam raz dla rodzin z dziećmi lub turystów którzy chcą pokonać spory kawałek drogi i zwiedzić miejscowości przy drodze. Jeżdżąc kamperem czy z przyczepą można zatrzymywać się na kolejnych kempingach wzdłuż Dunaju i robić sobie dwudniowe wycieczki – jedną w górę a drugą w dół rzeki. Po drodze jest wiele ciekawych miejscowości i atrakcji turystycznych. W części bliższej Wiednia są też spore połacie winnic. My decydujemy się pojechać raczej w góry które otaczają Grein – nie mamy dokładnie sprecyzowanego kierunku ale do tego przyda nam się mapa którą mamy nadzieję uzyskać jutro w informacji turystycznej. Tymczasem udaje nam się znaleźć kilka sklepów rowerowych i automat do sprzedaży dętek – przy ilości osób która codziennie przejeżdża trasą naddunajską może to być jeden z towarów pierwszej potrzeby :)