Lato w Paryżu
Aż trudno uwierzyć że już sierpień – ostatnie dni a nawet tygodnie były bardzo intensywne – każde z nas na swój sposób starało się przygotować się do naszego wspólnego wyjazdu a nasz dom na przyjęcie gości. W tym roku kontynuując przygodę z wymianą domów wybraliśmy się do Paryża. Nie szukaliśmy wprawdzie wymiany we Francji, ale kto by się nie skusił na dom tuż pod Paryżem, w dodatku kiedy to Francuzi pytają o możliwość wymiany :) Tym razem „poszliśmy na całość” – zamiast jechać tysiąc pięćset kilometrów samochodem, kupiliśmy bilety na samolot (okazały się tańsze niż koszt paliwa na trasie), nasz samochód zostawiliśmy Francuzom na lotnisku a sami po przylocie „wróciliśmy do domu” ich samochodem. Dom, choć położony w centrum Montreuil (wschodnie przedmieścia Paryża) dzięki sporemu ogrodowi i spokojnej ulicy jest bardzo przytulny i cichy.
Przylecieliśmy wczoraj, ale późnym popołuniem – zainstalowanie się w domu zajęło nam trochę czasu, więc tylko w ramach atrakcji i zaspokajania potrzeb żywnościowych poszliśmy do pobliskiego sklepu. Dziś natomiast postanowiliśmy pozwiedzać najbliższe okolice czyli Lasek Vincennes z przyległościami. Pierwszy punkt programu – Chateau de Vincennes – leży raptem trzy kilometry od domu, więc wybraliśmy się tam pieszo. Na miejscu tak naprawdę zwiedzania niezbyt wiele – kaplica, ogołocona niemal zupełnie z sakralności (został samotny ołtarz i witraże) oraz donżon – przekształcany z mieszkalnej warowni w więzienie a nawet służący przez pewien okres czasu jako manufaktura porcelany. Sporo schodów, zakamarki, ale wciąż niemal wyłącznie puste pomieszczenia (obecnie wypełniane grafikami mniej lub bardziej znanych artystów). Jednym z ciekawszych pomieszczeń jest biblioteka – tutaj znajdują się repliki dawnych bibliotecznych regałów wraz z rzeczywistej wielkości replikami woluminów. Widać po nich że do czytania w tamtych czasach trzeba było mieć także krzepę…
Chateau de Vincennes leży tuż obok Lasku Vincennes. Teren ten to naprawdę spora powierzchnia pokryta drzewami, zakrzewiona, ale też poprzecinana wieloma ścieżkami i drogami (dla pieszych, rowerzystów, rolkarzy i koni). W jego obrębie znajduje się Parc Floral – coś na kształt ogrodu botanicznego a także Ferme de Paris – mała farma gdzie można (w środku miasta!) pooglądać zwierzęta hodowane we Francji – kury, kaczki, indyki, owce, kozy, świnie… Ciekawe że właśnie te ostatnie wzbudzają zawsze u naszych dziewczynek najwięcej zainteresowania :) Jest też kilka grządek z warzywami i ziołami, spłachetko ziemi obsianej zbożem – takie gospodarstwo agroturystyczne w miniaturze.
Dziewczynki wprawdzie miały już trochę dość, ale na wieść że przed nami jeszcze wizyta na placu zabaw – bez problemu przeszły kolejne cztery kilometry po lesie, wzdłuż rzeki a na koniec – brzegiem jeziora (Lac Deumesnil). Plac zabaw to takie ciekawe miejsce – jak bardzo by nie były zmęczone nasze dzieci, zawsze na zabawę tutaj znajdzie się jeszcze trochę siły :) Każda atrakcja musiała być obejrzana i przetestowana. Przy okazji zrobiliśmy krótki popas na regenerację sił i krytycznie spojrzeliśmy na mapę – na piechotę do domu niemal dwie godziny spacerem, a pod bokiem kusi stacja metra… Szybka decyzja, zakup biletów i już niecałe 20 minut później wysiadaliśmy z wagonu kilka przecznic od domu.
W domu zaś to co cenimy w wakacyjnych wymianach – spokój, cały dom dla nas, normalna kuchnia do przygotowania spóźnionego obiadu, osobny pokój dla spragnionych odpoczynku, wygodny fotel, hamak w ogrodzie… Po prostu wakacje :)