Spływ kajakowy Krutynią
Krutynia to chyba najbardziej popularna rzeka do spływów kajakowych na Mazurach. Położone na północny-zachód od Rucianego tereny, po których wije się ta rzeka należą do szczególnie urokliwych. Można wybrać na swoją wyprawę tereny bardziej zalesione, albo bardziej otwarte, wybrać się na spływ na dwie-trzy godziny albo na kilka dni – każdy znajdzie coś dla siebie. Miejscowości takie jak Ukta czy Krutyń obfitują w firmy organizujace spływy – jest ich tyle, że nie bardzo jest sens podawać kontakt do jakiejś konkretnej. Warto jednak wiedzieć, że w okresie wakacyjnym na spływy w weekend należy się zapisywać z wyprzedzeniem – w samym dniu spływu może po porostu braknąć sprzętu.
My nie mieliśmy innej możliwości jak właśnie spływ w sobotę. Chcąc uniknąć tłoku, zarezerwowaliśmy kajak na samo rano – mieliśmy zacząć tuż po ósmej. W związku z tym, już w piątek wieczorem przyjechaliśmy bliżej i zanocowaliśmy na urokliwym parkingu leśnym w pobliżu Krutyni. Dodatkową zaletą było to, że na parkingu nie było zupełnie zasięgu telefonu, więc spokój mieliśmy zapewniony. Rankiem przenieśliśmy się na parking przy biurze „naszej” firmy organizujacej spływ, skąd busem zostaliśmy podwiezieni na początek wybranej przez nas trasy.
Ponieważ plan był taki żeby się zbytnio nie zmęczyć, wybraliśmy fragment który nawet bez specjalnego wiosłowania da się przepłynąć w około trzy godziny. Ponieważ dla syna była to pierwsza dłuższa wyprawa kajakiem, nie chciałem przesadzić. Na szczęście pogoda dopisała, a pierwsza część naszej trasy – prowadząca zakolami w lesie – dała dużo możliwości do obserwowania przyrody – owadów i ptaków nad wodą oraz ryb i roślinności pod wodą. Krutynia jest pod tym względem znakomita – przejrzysta woda, zróżnicowana roślinność, bogactwo ryb. Cieszyliśmy się też niemal zupełną ciszą – byliśmy pierwsi na trasie.
Ponieważ tempo mieliśmy całkiem dobre, a załoga nie marudziła, zdecydowaliśmy się zboczyć trochę z trasy i popłynąć na jezioro Duś – odwiedzić Klasztor Żeński Staroobrzędowców. Trzeba trochę uwagi żeby trafić w wąską rzeczkę i trochę pary w rękach żeby przepłynąć najpierw przez jej meandry a następnie przez niemal całą długość jeziora. Szczególnie pod wiatr :) Na szczęście nigdzie nam się nie spieszyło, więc spokojnie dowiosłowaliśmy na plażę przy klasztorze.
Klasztor składa się z kilku niewielkich budynków. Jego początki sięgają dziewiętnastego wieku. Został założony przez filiponów (staroobrzędowców) czyli odłam rosyjskiego Kościoła Prawosławnego który nie uznał reform wprowadzanych przez patriarchę Nikona. Ponieważ na ziemiach rosyjskich represje względem staroobrzędowców były coraz silniejsze, szukali oni schronienia także na tych odległych ziemiach. Obecnie klasztor jest pod opieką rodziny Ludwikowskich. Ostatnia mniszka zmarła w 2006 roku. Miejsce to emanuje spokojem i daje odetchnąć. Pokazuje losy ludzi, którzy zdecydowali się żyć zupełnie inaczej i w obcym sobie miejscu. Bogaty opis historii znajduje się na stronie klasztoru: http://klasztor.info/
Droga powrotna przez jezioro Duś już trochę się nam dłużyła. Na szczęście po powrocie w nurt Krutyni mogliśmy trochę odetchnąć i wiosłować niezbyt często – byle utrzymać kierunek. Teraz już płynęliśmy przez łąki, oglądając niezbyt gęste zabudowania i z wolna zbliżając się do Ukty. Zastanawialiśmy się jeszcze czy nie zatrzymać się na kąpiel, ale ostatecznie nie znaleźliśmy wystarczająco zachęcającego miejsca. Dopiero w Ukcie, w miejscu w którym kończyliśmy nasz spływ, była spora i szeroka plaża na której można było spokojnie oddać się zabawom w wodzie. Stąd, w miarę jak przybywało osób kończących spływy, bus zawiózł nas na parking z którego zaczynaliśmy.